Categories: Aktualności, Ludzie, Wydarzenie

Rozmowa z klerykiem Patrykiem

Przez dwa tygodnie “praktykował” w naszej parafii, we wrześniu powróci do nas na cały miesiąc. Oto, co mówi o sobie.

Jak to się stało, że trafiłeś do seminarium?

Pierwsza myśl o powołaniu zrodziła mi się podczas przygotowań a później również w trakcie ceremonii sakramentu Bierzmowania. Do każdego sakramentu potrzebne jest nam przygotowanie, przekonałem się o tym na własnej skórze, gdyż refleksje, które się wówczas budzą w młodym i pełnym buntu człowieku, bo i ja takim byłem, najłatwiej od siebie odepchnąć ale po czasie wiem, że nie warto. Myśl, która wówczas się we mnie zrodziła, kiełkowała jak ewangeliczne ziarenko gorczycy przez cały okres szkoły średniej aż w końcu doszedłem do momentu wyboru, do klasy maturalnej. Buzowały we mnie wtedy setki pytań, co dalej robić ze sobą. Pamiętam, jak dziś, uklęknąłem przed obrazem Jezusa Miłosiernego i mówię: Panie Jezu jeżeli chcesz mnie mieć w gronie swoich uczniów to proszę daj mi tyle sił i odwagi, abym w końcu nie bał się podjąć tej ważnej decyzji. Po pewnym czasie stało się to o co prosiłem, zdecydowany powiedziałem rodzicom i siostrze o swojej decyzji. Ksiądz proboszcz ze Złoczewa pomógł załatwić wszelkie formalności związane z przyjęciem do seminarium, sam też do niego mnie zawiózł, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Dokumenty składałem w dzień imienin mojej mamy – data zawsze pozostanie mi pamiętną. I tak się zaczęła przygoda z Panem Jezusem, która trwa do dziś. Jestem na 4 roku, mam za sobą już trochę różnych sytuacji, ale jednocześnie mam świadomość, że to zaledwie kropla w morzu w porównaniu z tym, co jeszcze przede mną. Nie żałuję ani chwili. Pochodzę z rodziny, w której wartość wiary jest dość mocna, mieszkamy w nietypowym miejscu bo w leśniczówce, a więc środek lasu i łono natury wokół mnie od samego urodzenia…

Powiedz nam kilka słów na temat swojego życia i funkcjonowania w poznańskim seminarium?

Ktoś podobno kiedyś powiedział – seminarium to reguła życia i coś w tym jest… Seminarium na pewno dało mi odkryć, nie od razu oczywiście, ale z czasem, kim tak naprawdę jestem. Codzienna adoracja, w której mamy możliwość uczestniczyć, wpatrywanie się w Oblicze Jezusa jest niezwykłym doświadczeniem odkrywania swojego wnętrza, patrzenia na życie z innej perspektywy, z perspektywy miłości bezgranicznej i bezinteresownej do jakiej zaprasza nas Zbawiciel. Każdego z nas indywidualnie. Wiadomo seminarium to także wspólnota różnych ludzi, z różnymi światopoglądami, z różnym podejściem do bliźniego, każdy na swój sposób. Ale pomimo tej różności, która musi być, bo by było nudno i monotonnie, zależy nam na sobie jak na braciach. Seminarium w moim odczuciu to także miejsce, w którym staram się swoje serce jak najbardziej upodabniać do serca mojego Mistrza – Jezusa Chrystusa. I wreszcie seminarium to dla mnie to drugi dom, wiadomo trudności się pojawiają, ale gdzie ich nie ma? Najważniejsze jest aby trudnościom się nie poddawać tylko pokonywać z miłością i kroczyć dalej na służbę.

Nie da się ukryć, że wielki wpływ na powołania kapłańskie mają księża, ktorych młody człowiek spotyka na swej życiowej drodze. Możesz nam powiedzieć, którzy kapłani mieli największy wpływ na twoje życie i powołanie, a może niektórzy z nich nadal taki wpływ mają?

Na pewno przykład kapłanów, którzy z radością i chęcią pracują w swoich placówkach, do których są skierowani, jest niezwykle pociągający dla chłopaka, który pyta siebie, co dalej robić ze swoim życiem i może pojawić się taka myśl: „a może poświęcić je temu samemu, co moi księża? Żyć tak jak oni?”

Ja w swoim życiu nie spotkałem kapłana, który zrobiłby mi jakąś krzywdę a wręcz przeciwnie spotkałem przykłady osób, które duchowo mnie budowały. Jednym z nich jest obecny proboszcz parafii Złoczew, o którym wspominałem już wyżej, myślę, że ksiądz katecheta z mojej szkoły średniej też w pewien sposób wpisał się w podjęcie mojej decyzji poprzez swoje zaangażowanie w młodzież i sprawy parafii. Ksiądz, który przygotowywał mnie do Bierzmowania, od którego biła niezwykła serdeczność, do dziś ją pamiętam…

Wielu jeszcze kapłanów można by wymieniać, ale jedno wiem, taki przykład pozytywnego kapłaństwa, którego doświadczałem i doświadczam wciąż, jest bardzo potrzebny dla wzrostu powołania dla młodego chłopaka. Również teraz w Liskowie patrzę na tutejszych duszpasterzy, jak razem pracują dla Boga i wspólnoty i aż serce rośnie we mnie i daje potwierdzenie, że też chcę działać tak, jak oni…

Wspomniałeś Lisków, więc w ostatnim pytaniu poprosimy Cię o kilka słow na temat Twojego pobytu w naszej parafii. Jakie są Twoje refleksje, co Ci się u nas podoba, co „zabierzesz” ze sobą?

Dużo by wymieniać… bo przez te dwa tygodnie jakie spędziłem do tej pory tutaj spotkała mnie niezwykła otwartość i serdeczność zarówno ze strony Księży tej wspólnoty jak i samych parafian. Uśmiech i pogoda ducha w każdym dniu, niezwykle mnie budowały. Myślę, że nawet jeśli zdarzyłby się jakiś gorszy dzień, chodziaż takiego nie było, to atmosfera życzliwości jaka panuje w tej wspólnocie szybko by ten gorszy dzień zamieniła na działanie pełne radości i zadowolenia.

Praktyki katechetyczne, które odbywałem w Szkole Podstawowej w Liskowie też zapamiętam niezwykle miło. Siostra Marzena, która była moją opiekunkom praktyk, służyła swoim doświadczeniem
i otwartością każdego dnia, za co z całego serca jej dziękuję. Grono pedagogiczne, personel szkolny niezwykle dobrze wpłynął na moją pracę w szkole, przede wszystkim ich dobre serca, które mają
i potrafią okazać.

Miałem okazję poznać wiele grup duszpasterskich, które działają w liskowskiej wspólnocie parafialnej. Współpraca z nimi to sama przyjemność! Swoją otwartością i zapałem ujęła mnie grupa młodzieżowa JESTEM, pośród której również bardzo dobrze się czułem, pomimo, że wcześniej się nie znaliśmy, nie czułem między nami dystansu, czy jakiegokolwiek rodzaju bariery.

Aż w końcu muszę przyznać i zarazem podziękować za niesamowitą gościnność i zaangażowanie w moją praktykę Księdza Proboszcza i Księży Wikarych, przyjęli mnie faktycznie jak brata. Dzięki temu mogę czuć się tutaj u was we wspólnocie jak u siebie. 

Nie słodzę, bo nie lubię lukrować ale piszę i dziele się z Wami tym co ma
m w sercu i tym co po prostu czuje …