Categories: Aktualności, Galerie, Wydarzenie

Gostyń i Grabonóg

Nasza kolejna „wycieczka za dychę” zasłużyła sobie na kilka określeń „naj”.

Jak do tej pory miała najwięcej uczestników, bo prawie 140 osób. Jednocześnie trasa, którą pokonaliśmy była najodleglejsza od Liskowa, ponieważ Gostyń jest oddalony o około 115 kilometrów. Czy była również najsympatyczniejsza? Z racji na urodziny jednej z uczestniczek, pani Agnieszki, mamy Michasi i Hani, na pewno. Przy okazji, raz jeszcze najlepsze życzenia z modlitwą 😉 No i jak dotychczas była najlepsza kawa 😉

Ale do rzeczy. W Gostyniu nawiedziliśmy zespół klasztorny filipinów wraz z barokowym kościołem pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Filipa Neri zbudowanym na wzór weneckiej bazyliki Santa Maria della Salute. Bazylika jest zlokalizowana na wzniesieniu nazwanym Świętą Górą, otaczającym od północnego wschodu miasto Gostyń. Wbrew częstemu przekonaniu kościół wraz zabudowaniami klasztornymi nie jest położony na terenie samego miasta Gostynia, lecz osady Głogówko, ok. 1,5 km na wschód od centrum Gostynia. W 2008 uznany za pomnik historii.

Zaczęliśmy oczywiście Eucharystią, podczas której w homilii ks. Dariusz Dąbrowski, miejscowy proboszcz przybliżył nam całą historię, opowiedział o cudach, wyjaśnił dlaczego Maryja oprócz Jezusa trzyma również różę, a także pomógł nam złożyć akt zawierzenia całej naszej parafii Matce Bożej Gostyńskiej. Po Mszy ksiądz diakon oprowadził nas po klasztorze, łącznie z jego podziemiami.

Następnie przemieściliśmy się jeszcze kilka kilometrów autokarami do pobliskiego Grabonoga, miejsca urodzenia bł. Edmunda Bojanowskiego. Po jego zwiedzeniu w towarzystwie Sióstr Służebniczek (w tym naszej siostry Marzeny) w pięknym parku miliśmy nasz tradycyjny piknik. Warto dodać, że w parku należącym do Zespołu Szkół Rolniczych przywitała nas pani dyrektor Bożena Ryczkowska, nasza parafianka 😉 Pogoda była fantastyczna, a świeżo skoszona trawa zachęcała do zabawy, a nawet do próby pogrzebania pod nią księdza proboszcza. Niektórzy twierdzili, że chodziło o zrobienie dla niego zielonej peruki. W każdym razie było fajnie. Nasza dewiza: „coś dla ducha i coś dla ciała” została uhonorowana i tym razem.

Za tydzień ostatnia w tym roku „wycieczka za dychę”. Najprawdopodobniej do Kazimierza Biskupiego i nad Jezioro Ślesińskie 😉