Categories: Aktualności, Galerie, Wydarzenie

Wycieczka Dzieci Roratnich w Góry Sowie

Od początku znaliśmy termin, 29 stycznia, ale nie znaliśmy celu: jedno było pewne – miał być śnieg!

 

I jak się okazało był śnieg! Duuuużo śniegu! Ale po kolei.
Wyjazd był bardzo wcześnie, bo o godzinie 6.00 w sobotę, ale mimo to niemal 80 osób stawiło się punktualnie pod kościołem, aby dwoma autokarami wyruszyć w drogę, a po drodze jeszcze trochę dospać.
Już od dawna wiedzieliśmy, że Mszę Świętą chcemy odprawić w pięknym sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach.

 

W sumie sami nie wiemy, dlaczego nie wstąpiliśmy tam kiedy zdobywaliśmy Ślężę dwa lata temu również w gronie dzieci roratnich. W każdym razie nadrobiliśmy tym razem, szczerze polecamy. Mszę celebrowali wszyscy nasi księża, którzy modlili się w naszych intencjach: wszystkich pielgrzymów, dzieci pierwszokomunijnych, ministrantów i scholki.

 

Ksiądz Krzysztof wygłosił homilię i przypomniał, że zawsze warto wzywać pomocy Świętych, dobrze jest mieć swoich ulubionych i wybranych patronów, a potem szukać ich śladów wszędzie, gdzie się udajemy. Sanktuarium w Sulistrowiczkach zawiera wiele wizerunków Świętych, a szczególnie ciekawy jest ołtarz główny z przedstawieniem Drzewa Życia. Może uda wam się dojrzeć to na zdjęciach, ale najlepiej nawiedzić to miejsce osobiście.

 

Potem ruszyliśmy dalej w Góry Sowie! Bo to właśnie był nasz główny cel: masyw górski który geograficznie leży najbliżej Liskowa, więc była duża szansa, że w górach śnieg będzie. I rzeczywiście był!

Ciekawa rzecz, że jeszcze na kilka kilometrów przed Parkiem Gór Sowich było tylko szaro-bure błoto, ale kiedy tylko wjechaliśmy w Góry Sowie śniegu było naprawdę mnóstwo i do tego ciągle spadał świeży. W pewnym momencie nawet jazda autobusami po krętych górskich drogach, zupełnie nieodśnieżonych, stała się niebezpieczna. Dlatego musieliśmy zawrócić i spróbować “wedrzeć” się w góry od innej strony.

 

I to nam się udało! Dotarliśmy do ciekawego miejsca panoramicznego powyżej Kamionek i tam cała ekipa wysypała się z autokarów i wyruszyła na podbój zaśnieżonych górskich szlaków. Całe szczęście, że nie porwaliśmy się na Wielką Sową, bo już po kilkuset metrach trzeba było albo “zbierać rannych albo ich dobijać” Wybraliśmy tę drugą opcję przy pomocy śnieżek oczywiście. Niestety, nic to nie pomogło: nasi “ranni” jedynie sturlali się po śniegu w dół.

 

Po jakimś czasie dołączyli ci wszyscy, którzy dotarli wraz z ks. Mateuszem najdalej i rozpoczęło się wielkie śnieżne szaleństwo i wojna na śnieżki, turlanie wielkich śniegowych kul i inne zabawy. Ponieważ dzień jest jeszcze krótki i zmrok zapada szybko, więc na parkingu uruchomiliśmy naszego grilla i ks. Krzysztof, pan organista Mateusz z panią Kingą zajęli się “pichceniem” i wkrótce wszyscy po kolei mogli się uraczyć a to hot dogiem, a to smażoną kiełbaską czy też kaszanką.

A potem w drogę powrotną! To był chyba najbardziej szalony wyjazd spośród wszystkich wycieczek w nagrodę, czy to za Roraty czy za Różaniec. Ale będziemy jeszcze musieli tam wrócić: trzeba zdobyć Wielką Sowę, to po pierwsze. A po drugie odwiedzić Olbrzyma czyli podziemne budowle drążone w Górach Sowich przez Niemców w ramach projektu o kryptonimie Riese.